Strony

piątek, 2 maja 2014

Skin79 Oriental Line Cover BB Cream. Czyżby ideał ?

Ten korektor jest już ze mną od jakiegoś roku. Używam go codziennie, więc w końcu przydałoby się bym powiedziała Wam co o nim myślę. Kupiłam go na ebayu i był to pierwszy kosmetyk, który kupiłam z zagranicy, a dokładnie z Korei. ;)

 
 
Opis produktu:
Korektor z serii The Oriental BB posiada właściwości przeciwzmarszczkowe (Adenosin i Peptatox Complex) i w sposób naturalny, doskonale zakrywa wszelkie niedoskonałości skóry. Opatentowane składniki (olej z nasion Morninga, Oriental Tea Newplex) chronią skórę przez czynnikami środowiskowymi, a ekstrakty z alg i z kawioru nawilżają ją i odżywiają. Dzięki pudrowi kontrolującemu sebum, skóra jest czysta i nie wymaga poprawek przez długi czas. 


Pojemność: 10g.
Cena: ok. 6 $ na ebayu, w PL dostępne na allegro na ok. 34zł.




Opakowanie: 
Miękka, plastikowa, złota tubka zakończona dziubkiem. Można ją postawić na zakrętce.



 Kolor i konsystencja:
Jasny beż wpadający w żółty, łatwo wtapiający się w skórę.
Łatwo się go aplikuje, przez lekką konsystencję.


Moje odczucia i ocena produktu:

Korektor otrzymujemy zapakowany z złoto-czarny kartonik z logiem firmy Skin79. Dodatkowo sam korektor jest zabezpieczony naklejką, więc wiemy, że nikt przed nami w nim palców nie maczał. Ta dbałość u koreańczyków o świeżość produktu bardzo mi się podoba. W Polsce producenci tez powinni o czymś takim pomyśleć. To tak apropos samego wyglądu. 

Tubka zawiera w sobie aż 10 g korektora, który jest określany jako korektor przeciwzmarszczkowy. Składu Wam niestety nie podam, bo go nie znalazłam, nawet w języku angielskim. :/ Jeśli jednak wierzyć producentowi są tu ekstrakty z alg i z kawioru.

Sam korektor jest lekki, lejący się, łatwo dopasowuje się do skóry i genialnie kryje. Jego kolor wpada w żółć i genialnie nadaje się na zasinienia pod oczami czy też worki. Jest naprawdę dobry, najlepszy jaki dotąd miałam. Do tego niesamowicie wydajny, nawet jeśli jakimś cudem wyleje nam się go sporo ładnie wtopi się w cerę w dużej ilości. Na wypryski lub blizny stosowałam kamuflaż, więc w tym wypadku służył i tylko pod oczy i na skrzydełka nosa. Genialnie się u mnie sprawdził. Z czasem z tubki ciężko go wydobyć i wolałabym by był w formie pędzelka lub z aplikatorem, ale nie można mieć wszystkiego. ;) 

Współpracuje z każdym podkładem, stapiając się z nim całkowicie. Daje lekkie rozświetlenie i nawilża skórę pod oczami.  Sam kosmetyk stosuje już prawie rok i sporo mi go jeszcze zostało, więc jest bardzo wydajny. W dodatku cena na ebayu to jakieś 17-18zł z darmową wysyłką. Nic tylko zaryzykować i spróbować. Ja skusiłam się przez Srokę i Agabil i nie żałuję. Jeśli chcecie zobaczyć jak wygląda to zapraszam do Agabil, bo świetnie pokazała efekt przed i po jego użyciu. Dołączam do fanek tego korektora. Jak wykończę to opakowanie to kupię następne. 
 Polecam i Wam ! :)


 A jakie są Wasze ulubione korektory? Miałyście Skin79 Oriental Line Cover BB Cream?


Pozdrawiam, Kasia. :)

środa, 30 kwietnia 2014

Nivea Lip Butter Original. Hit czy kit?

O masełkach do ust z Nivea krążą już niemal legendy. 
Nie ma osoby, która by ich nie kojarzyła lub nie chciała ich spróbować. Ja też bardzo chciałam, więc przy okazji promocji na Nivea Lip Butter w biedronce zgarnęłam jedną sztukę. Minęło już sporo czasu odkąd je mam, więc pora na wydanie opinii.


Opis produktu:
Zapewnia codzienną pielęgnację i ochronę przed pękaniem wrażliwej skóry ust. Jego natłuszczająca konsystencja zapewnia ochronę przed słońcem, mrozem i wiatrem.
Nawilżająca formuła z Hydra IQ zawierająca masło shea i olejek z migdałów zapewnia intensywne nawilżenie i długotrwałą pielęgnację.
Dostępne cztery wersje zapachowe (masła mają identyczny skład, różnią się tylko aromatem):
- malina,
- wanilia i makadamia,
- karmel,
- Original (wersja bezzapachowa).
 

 źródło klik


 Skład:



Opakowanie:
 Masło zapakowane jest w metalową puszkę, którą ciężko się otwiera.


Pojemność:  19 ml.
Cena: ok. 8-9 zł/ w promocji za 6zł w każdej drogerii.
 
Kolor i konsystencja:
Nivea Lip Butter wygląda jak wazelina do ust. Jest w konsystencji do niej bardzo podobna. 
Dodatkowo nie daje zapachu ani koloru. Nałożony lekko rozjaśnia usta.


 
 
 
 Moje odczucia i ocena produktu:
 
Na wstępie tej recenzji przyczepię się w pierwszej kolejności do opakowania, które jest mało higieniczne. W dodatku ciężko się je otwiera. Do masełka łatwo dostają się paprochy i nie wygląda ono zbyt estetycznie. Sama aplikacja palcem nie jest higieniczna. 
 
 Konsystencja jest typowa dla wazeliny i tak określiłabym ten produkt. Jest gęsta, jak masło i zbita. Jednak pod wpływem ciepła palców łatwo się rozsmarowuje, dając ustom połysk i widoczne rozjaśnienie. 
 
Ma dużą pojemność i 12 m-cy na zużycie go, co przy pojemności  19 ml może być trudnym zadaniem. Cena też nie jest jakaś specjalnie wygórowana, jak na firmę Nivea.

Na początku wydawało mi się, że będzie to udana relacja. Jednak zauważyłam, że produkt ten daje złudne wrażenie odżywienia ust. Nie pielęgnuje ich długofalowo, lecz oblepia warstwą parafiny, który mamy już na początku składu. A propos...sam skład nie zachwyca. Na początku sama parafina, a potem dopiero masło shea i olejki. 
 
Zapach określiłabym jako neutralny a właściwie niewyczuwalny. Nie polubiłam się z tym kosmetykiem. Wolę produkty o dobrych składach niż te oparte głownie na parafinie. Jak dla mnie jest to kit i nie rozumiem zachwytów nad tymi masłami. Sto razy bardziej wole pomadki Sylveco, które nie są tak doceniane jak masła z Nivea. Prawdę mówiąc nie wiem czemu. Zostanę przy ofercie Sylveco, a Wam odradzam kupno tych smarowideł.


Miałyście do czynienia z tymi masłami ? Jak wrażenia?


Pozdrawiam, Kasia. :)

piątek, 11 kwietnia 2014

Maybelline Color Tattoo 24Hr 40 Permanent Taupe.

Maybelline Color Tattoo zna chyba każdy. Jakiś czas temu przy okazji -40% w Rossmannie skusiłam się na niego i ja. Wzięłam dość neutralny odcień by móc go wykorzystać do szybkiego makijażu oka, rano do pracy. Czy się sprawdził? Zapraszam do poczytania. :)



Opis produktu:
Odważ się nosić Color Tattoo 24hr- kremowo - żelowy cień do powiek. Aż do 24 godzin utrzymywania się koloru. Nasza technologia pozwala na stworzenie super - nasyconego cienia. Kremowo - żelowa konsystencja pozwala na łagodne nałożenie cienia, który nie blaknie. wizaz.pl


Pojemność: 4g 
Cena: ok.25zł /drogerie stacjonarne i internetowe.




Kolor:
40 Permanent Taupe to odcień z pogranicza brązu z domieszką szarości .


 Moje odczucia i ocena produktu:

 Maybelline Colorr Tatto podbił serca wielu kobiet. Mnie skusił obietnicą trwałości, choć w tą 24-godzinną nie wierzyłam... Kupując ten cień w kremie miałam nadzieję na co najmniej 8 godzinne cieszenie się pięknie podkreśloną powieką. Z doświadczenia wiem, że cienie w kremie mogą też świetnie posłużyć jako baza pod inne cienie. Postanowiłam sprawdzić go solo i jako bazę pod cienie.

 Odcień 40 Permanent Taupe miał służyć mi do szybkiego makijażu oka, zwłaszcza wtedy gdy brak mi czasu na zmyślne makijaże do pracy. Celowo piszę miał... Kiedy użyłam go pierwszy raz bardzo podobał mi się efekt na powiece. Kolor z pogranicza brązu i szarości pasował do mojej karnacji. Do tego niesamowicie kremowo-żelowy i łatwy do nałożenia.Wszystko byłyby fajnie, gdyby nie to, że na moich powiekach wygląda dobrze tylko pół godzinny. Po tym czasie cały cień ląduje zrolowany w zagłębieniu moich opadających powiek. 

Próbowałam wykorzystać go jako bazę, z tym samym mizernym skutkiem... Niestety hit blogosfery totalnie się u mnie nie sprawdził... Chcę jednak podkreślić to, że mam wyjątkowo problematyczne powieki i znalezienie dobrej bazy pod cienie to póki co rzecz dla mnie nieosiągalna...A przetestowałam wiele... i klops. 

Jednak postanowiłam, że użyję go jeszcze w roli cienia do brwi, z racji tego, że wygląda podobnie do MUFE Aqua Brow. Tutaj jestem z niego bardzo zadowolona. Pięknie brwi podkreśla, jednak należy uważać, żeby nie przesadzić z nim i brwi nie przerysować. Trwa na nich cały dzień dając nam pięknie podkreślony łuk brwiowy. W tej roli sprawdził się u mnie świetnie. Jak widać nie wszystko złoto co się świeci. Gdyby nie to, że sprawdził się w roli cienia do brwi już dawno bym się z nim pożegnała, a tak mam świetny cień do brwi.

A Wy jakie macie doświadczenia z Maybelline Color Tattoo?


Pozdrawiam, Kasia. :)

wtorek, 1 kwietnia 2014

Nowości, czyli co nowego w mojej kosmetyczce...

Ubiegły miesiąc tak samo jak poprzedni minął mi zdecydowanie za szybko. Mamy już kwiecień, a ja nie pokazałam Wam jeszcze co nowego trafiło do mojej kosmetyczki.


 Skorzystałam z okazji w Lawendowej Szafie i zamówiłam słynne już maseczki rosyjskie do sauny Bania Agafii lub Łaźnia Agafii (jak kto woli). Wzięłam wersję z niebieską glinką- oczyszczającą oraz z mlekiem łosia- odmładzającą. Akurat załapałam się na 15% obniżki i zapłaciłam za każdą maseczkę niecałe 6 zł. Przy okazji wzięłam też 2 takie same dla koleżanki.

Nie mogłam przejść obojętnie obok biedronkowych organizerów, więc wzięłam jeden, który jakimś cudem jeszcze został w sklepie. Możecie przy okazji zobaczyć jak mieszkają w nim moje kosmetyki. Jego koszt to 10 zł, a wykonany jest naprawdę solidnie. :)

Przy okazji odbierania zamówienia z Lawendowej Szafy sklep wysłał mi rabat na 15% i tym razem skusiłam się na kosmetyki Planeta Organica. Wzięłam kremowy scrub do twarzy (ok.18zł) oraz żelowy mus do mycia twarzy (ok.16zł).

Niespodziewanie udało mi się zakwalifikować do testów marki Hean. Na zdjęciu widzicie ich nowości- matujący puder ryżowy oraz podkład matujący 3 w 1 (oba w kolorze 301). Dziękuję Hean. :)


Kolejny już podkład otrzymałam dzięki PięknościDnia i akcji testowania podkładu Max Factor Facefinity All Day Flawless 3 w 1. Długo myślałam o dobrym kamuflażu aż w końcu zdecydowałam się na ten z Catrice (010 Ivory). Za cenę 13zł otrzymujemy bardzo dobry produkt. Przy okazji zaciekawił mnie żel do powiek i pod oczy ze świetlikiem lekarskim z Flos-leku (ok.8zł).

Maskara z Max Factor Masterpiece Max już dawno za mną chodziła. Miałam ją już dawno temu i bardzo lubiłam, więc przy okazji promocji z okazji dnia kobiet kliknęłam ją u Ladymakeup. Obowiązywała wtedy darmowa wysyłka kurierem a tusz wyniósł mnie jakieś 27zł, co uważam za niezłą cenę jak na MF.

I to by było na tyle nie licząc meteorytów Guerlain i korektora Bourjois, które pokazywałam w tym poście.


Poszalałam ostatnio zakupowo, choć nie powiem, żebym była usatysfakcjonowana.
Idzie do mnie jeszcze jedna przesyłka z pewnym rarytasem z limitowanki, kto zgadnie co to? :)


Pozdrawiam, Kasia. :)

środa, 26 marca 2014

Sylveco brzozowa pomadka ochronna z betuliną.

Tak wiem, jestem nudna jak flaki z olejem. Znów będzie o kosmetyku pielęgnacyjnym z Sylveco. A to dopiero początek, bo mam w zanadrzu jeszcze parę produktów do zrecenzowania. Dziś krótko o brzozowej pomadce ochronnej z betuliną firmy Sylveco.




Opis produktu :
Brzozowa pomadka ochronna z betuliną jest hypoalergiczna i zawiera tylko naturalne składniki. Masło Shea (karite) i masło kakaowe wygładzają i uelastyczniają usta, natomiast olej sojowy, jojoba i wiesiołkowy nawilżają je oraz zapobiegają ich wysychaniu i pękaniu.  Pomadka stanowi doskonałą barierę ochronną przed mrozem, wiatrem i promieniami słonecznymi. Aktywny składnik - betulina - działa kojąco i regenerująco na wszelkie podrażnienia, łagodzi objawy opryszczki.  źródło


Działanie:
  • stanowi doskonałą barierę ochronną przed mrozem, wiatrem i promieniami słonecznym
  • łagodzi objawy opryszczki
  • działa kojąco i regenerująco na wszelkie podrażnienia
  • intensywnie nawilża spierzchnięte usta, zapobiega ich wysychaniu i pękaniu
  • wygładza, natłuszcza i uelastycznia usta        źródło
Pojemność: 4,4g 
Cena: ok.10zł / sklep internetowy Sylveco, sklepy z kosmetykami naturalnymi.

Skład:


 Opakowanie: 
Typowe dla pomadek wykonane z plastiku z wykręcanym sztyftem ochronnym.
Sztyft ma lekko żółtawe zabarwienie jednak nie pozostawia koloru na ustach.
Pomadka jest całkowicie przezroczysta na ustach.


Moje odczucia i ocena produktu:
Sylveco po raz kolejny mile mnie zaskoczyło. Brzozowa pomadka ochronna z betuliną jest moim ulubionym mazidłem do ust. Nie tylko doskonale pielęgnuje usta, pozostawiając je miękkie i nawilżone, ale też idealnie nadaje się pod szminki. 

Odkąd ja mam odstawiłam inne pomadki ochronne ( w tym masełko do ust z Nivea). Bije na głowę wszystkie drogeryjne pomadki, w tym Carmex. Nie tylko doskonale regeneruje usta, ale też sprawia, że nawet najbardziej spierzchnięte wargi stają się znów niesamowicie gładkie i nawilżone. U mnie spisała się na medal. Świetnie poradziła sobie z suchymi skórkami na ustach. 

Nawet, gdy nie używałam jej codziennie to moje usta nie wracały do poprzedniego stanu. A miało to miejsce w przypadku masła do ust Nivea.  Działa nawprawdę długofalowo, nie musimy się nią smarować co chwilę w obawie o suche usta. Producent idealnie opisał jej działanie.

 W dodatku piękny, naturalny skład, a w nim same olejki, bez parafiny wszechobecnej w tego typu kosmetykach. Pomadka jest hypoalergiczna, więc nie ma obawy, że nas uczuli. Sunie po ustach gładko, jest niesamowicie wydajna, długo utrzymuje się na ustach i ma natychmiastowe działanie. Nie posiada jako takiego zapachu, chociaż może pachnie lekko ziołowo. Szybko usta regeneruje i nawilża, tak, że nie trzeba po nią sięgać parę razy na dzień. Jak dla mnie jest hitem i będę polecać każdemu, kto szuka czegoś naprawdę dobrego. Póki co nie znalazłam nic lepszego. Polecam z ręką na sercu! :)

 Przede mną jeszcze rokitnikowa wersja, która czeka w zapasie. Na to jednak muszę poczekać, bo myślę, że jeszcze wersja brzozowa wystarczy na bardzo długo. Od otwarcia mamy 12 miesięcy by ją zużyć, zobaczymy czy mi się to uda.


Miałyście tą pomadkę? Jak się u was sprawdziła?


Pozdrawiam, Kasia. :)

środa, 12 marca 2014

Naturalność przede wszystkim ! Catrice Eye Brow Stylist 020 Date with Ash-ton.

Nie ma to jak naturalne podkreślenie brwi w makijażu. Bez przesady w żadną stronę.
Szukałam kredki, która ładnie dopełni braki w łuku brwiowym oraz je zdyscyplinuje dając naturalny wygląd. Obie te obietnice zostały spełnione przez Catrice Eye Brow Stylist 020 Date with Ash-ton.


Pojemność: 1,6g
Cena: 10,49 /drogerie Natura, Hebe.


Opakowanie:
Kredka do brwi z jednej strony z drugiej zaś strony umieszczona jest spiralka do przeczesywania brwi.



Kolor: 
020 Date with Ash-ton to jasny brąz z domieszką szarości.


Moje odczucia i ocena produktu:
Firma Catrice wypuściła na rynek bardzo udany kosmetyk. Mamy tu 2 w 1- kredkę i spiralkę do przeczesywania brwi. Obie końcówki są równie dobre- kredka ma lekko woskową formułę, przez co pomaga tez w układaniu brwi. Natomiast grzebyk doskonale je przeczesuje, usuwa nadmiar produktu i równomiernie "rozkłada" kredkę na całej brwi. Kolor 020 Date with Ash- ton jest bardzo neutralnym brązem, nie idącym w żadne rudości.

 Doskonale sprawdzi się u osób, które chcą nadać ładny wygląd brwiom, nie przerysowując ich zbytnio. Myślę, ze to kolor dla dziewczyn z czarnymi bądź brązowymi włosami. I nie skreślam tu blondynek, po prostu myślę że kolor 010 byłby lepszy. Mam tą kredkę już jakieś 3-4 miesiące, jest bardzo wydajna i łatwo się ją temperuje. 

Nie jest zbyt twarda, łatwo ją poprawić przeczesując brwi, w dodatku bardzo trwała ( trzyma się cały dzień ). Przy tym za cenę 10,49zł uważam, że warto spróbować, bo jest naprawdę genialna. Wystarczy tylko spojrzeć na standy ( kiedy chciałam kupić ją koleżance zgarnęłam ostatnią sztukę ). Rozchodzą się jak ciepłe bułeczki, więc coś w tym jest. Polecam! :) 

 Niżej zdjęcie moich brwi z użyciem tej kredki.



Pozdrawiam, Kasia. :)

niedziela, 9 marca 2014

Guerlain Meteorites Perles 01 Teint Rose.

Dziś post typowo chwalipięcki. 
Po prostu muszę się Wam pochwalić spełnieniem mojego marzenia o meteorytach.
 
Guerlain Meteorites w odcieniu 01 Teint Rose dostałam od męża z okazji dnia kobiet. Tak właściwie to sama je zakupiłam na Truskawce, bo mąż nie ogarnia za bardzo paypala, a ja mam konto. :) Zapraszam do oglądania zdjęć tego cuda, a w niedługim czasie do recenzji. Miłego oglądania.


 
 








Dodatkowo do meteorytów dołączone były:


próbka podkładu Guerlain Parure de Lumiere w odcieniu 02 Beige Clair


korektor Bourjois Bio Detox kolor Light to Medium.

Jestem zadowolona z zamówienia na truskawce. Zamówienie dotarło do mnie w 6 dni, w dodatku bardzo ładnie zapakowane i z miłymi gratisami. Koszt tych kuleczek to 176zł po 5% rabacie. 

Moje chciejstwo kosmetyczne zostało spełnione. Póki co nie mam żadnego kosmetyku na mojej liście chciejstw ( co nie znaczy, że nic nowego się na niej nie pojawi ).
A jak to jest u Was? O czym marzycie? :)

Pozdrawiam, Kasia.

niedziela, 2 marca 2014

Róż do policzków MAC Mocha.

Róży do policzków jak wiadomo nigdy za wiele. W zależności od typu urody czy ilości odcieni mamy ich całą masę. Sama mam ich parę w posiadaniu . Dziś mowa o jednym z nich.

Mac Mocha jest moim pierwszym różem tej firmy. Od razu muszę zaznaczyć, że nasza przygoda zalicza się do tych udanych, ale po kolei. :) Róż z Maca udało mi się wygrać już jakiś czas temu u Make Up By Kaja :)



 Pojemność: 6g
Cena: 96 zł / salony firmowe MAC.


Skład:


Kolor: 
Odcień typowego różu, lekko przybrudzony o matowym wykończeniu.




Moje odczucia i ocena produktu:

Róż Mac w odcieniu Mocha należy do róży, którymi nie da się zrobić sobie krzywdy. Bardzo dobrze aplikuje mi się go pędzlem z Real Techniques Blush Brush. Opakowanie jest bardzo solidne, eleganckie, typowe dla kosmetyków MAC. Odcień Mocha ładnie się rozciera, fajnie wtapia w skórę. Trwa na policzkach cały dzień, nie blednie i nie pyli się przy nabieraniu. Ideał po prostu... No może nie do końca, bo cena 96zł, którą nie każdy jest w stanie wydać na jeden tylko kosmetyk, może skutecznie odstraszać. Mimo to wart jest tych pieniędzy, bo trwały kosmetyk o przepięknym odcieniu przybrudzonego różu. Ubytku w opakowaniu nie widać, mimo, że stosuje go często. Pojemność 6 g na pewno wystarczy mi na bardzo długo. Jeżeli macie odłożone trochę grosza to polecam Wam jeden dobry róż zamiast paru ze średniej półki cenowej. Czasem mniej znaczy więcej ;)


  Na koniec zdjęcie dzisiejszego makijażu z użyciem różu Mocha. 



Tak nawiasem mówiąc, gdyby nie Asia ( Make Up By Kaja )nigdy bym się nie przekonała o jego świetności. Dziękuję jeszcze raz ! :) To mój ukochany róż. 


Pozdrawiam, Kasia. :)

środa, 19 lutego 2014

Nowości z Sammydress.

Dziś pora na pokazanie Wam jakie rzeczy otrzymałam od sammydress.com .
Jest to sklep, w którym można kupić kosmetyki, biżuterię ,ubrania a nawet torebki.

Mając możliwość wybrania sobie dowolnej rzeczy ze sklepu skusiłam się na:


Torebkę. Jest ona średniej wielkości, fajnie wykonana, sztywna, pojemna.
Prezentuje się bardzo elegancko. Kosztowała 15,55 $. W tym fasonie jest jeszcze biała.
Dodatkowo można ją nosić na pasku, który da się odczepić. Fajna sprawa. :)


Jajko do makijażu chodziło za mną już długo. Postanowiłam, że spróbuję na razie tańszej wersji
beauty blendera. Koszt takiego jaja to 3,35 $. Małe jajeczko do makijażu z chęcią przetestuję.



Dla zainteresowanych podaję link. 


Jestem zadowolona z rzeczy, które sobie wybrałam i myślę, że skuszę się może jeszcze na jakieś zakupy w sklepie sammydress. Póki co polecam Wam przejrzenie oferty. Widziałam, że oferuje on pędzle ala Real Techniques, które są zachwalane na blogach. :)


Pozdrawiam, Kasia. :)

piątek, 14 lutego 2014

Nowości styczniowo-lutowe: Zoeva, Planeta Organica...

Dawno mnie tu nie było... Już luty i na dodatek Walentynki.
 Ale ja nie o tym. Parę nowości wpadło ostatnio w moje ręce, więc pokażę Wam jakich recenzji możecie się spodziewać w przyszłości. ;)


Na początek zamówienie z Minti Shop. Jakoś tak sie złożyło, że kupiłam same kosmetyki z Zoevy.

Do mojego koszyka wpadł Zoeva Cream Eye Liner w kolorze Black Lace, Zoeva  Eye Primer, kremowa baza pod cienie oraz Zoeva 312 Detail Liner pędzel do eyelinera ścięty. Akurat tych rzeczy brakowało w mojej kosmetyczce. 

Dobrego pędzla do eyelinera dla moich małych powiek szukałam już długo, dlatego duże nadzieje podkładam w 312. 

Pokaże Wam tez co kupiłam jeszcze w styczniu. Nie ma tego dużo, bo ostatnio kupuję tylko niezbędne kosmetyki zużywając to co mam. Akurat brakowało mi dobrego szamponu i maseczki do włosów. Dlatego zdecydowałam się na szampon do włosów odżywczy Aleppo Planeta Organica oraz maskę drożdżową na porost włosów z serii Recepty Babuszki Agafii.


 
 Standardowo kupiłam kolejną butlę płynu micelarnego BeBeauty i kolejne opakowanie żelu do mycia twarzy z Lirene. Pisałam już jego recenzję i nadal uważam, że jest świetny.


Dodatkowo kliknęłam wodę toaletową Pur Blanca z Avonu. Kiedyś w czasach, gdy byłam nastolatką używałam jej. To taki przyjemny dla otoczenia zapach, delikatny i dziewczęcy.


Będąc ostatnio w Biedronce wpadła mi w oczy maseczka kolagenowa pod oczy z PureDerm.
Przyznam, że po pierwszym użyciu jest fajnie, zobaczymy jak będzie dalej. :)


 I póki co na razie tyle. Jak widać nie kupuje ogromu kosmetyków, tylko zużywam to co mam.
Oby kosmetyki które kupiłam się u mnie sprawdziły, liczę tu zwłaszcza na Zoevę, która robi ostatnio furorę w blogosferze.

Pozdrawiam walentynowo, Kasia. :)

wtorek, 28 stycznia 2014

L'oreal Revitalift Laser X3. Serum Anti-Age.

Do recenzji serum L'oreal Revitalift Laser X3 zabieram się jak pies do jeża. Już dawno została po nim pusta butelka, tylko recenzji brak. Przyznam się, że ciężko mi ubrać w słowa wrażenia po stosowaniu tego serum.


Opis producenta:

 

 Pojemność: 30ml
Cena: ok.40 zł/ drogerie.


Skład:


Opakowanie:
Szklana buteleczka z aplikatorem w formie pompki.


Konsystencja i kolor:
Serum jest lekkie, ma delikatny lekko perłowy kolor z mikrodrobinkami i szybko się wchłania.


Moje odczucia i ocena produktu:

Serum L'oreal Revitalift Laser X3 jest produktem dedykowanym paniom po 30. roku życia.
Mnie jeszcze daleko do takiego wieku, mimo to postanowiłam używać go na swojej skórze. Pamiętajmy, że to tylko sugestia producenta, najważniejsze są potrzeby skóry.

Muszę powiedzieć, że obietnice gładkiej, jędrnej skóry bez widocznych porów skusiły mnie.
Opakowanie w szklanej buteleczce z wygodną pompką pozwala na dozowanie odpowiedniej ilości serum do ostatniej kropli.
Posiada ono lekką, szybko wchłaniającą się konsystencję i miły dla nosa zapach.
Skóra szybko je chłonie. Idealnie nadaje się pod makijaż, nic się nie roluje. Stosowałam je przez jakieś 2 miesiące codziennie rano. Skóra była po nim gładka, jędrna, lekko rozświetlona dzięki drobinkom w nim zawartych. Stopniowo zauważyłam poprawę w widoczności porów na nosie, które nie rzucały się w oczy tak jak wcześniej.
Nie wiem jak poradzi sobie na osobach starszych, ale mi krzywdy nie zrobiło. Za zmniejszenie widoczność porów i gładkość jak widzę odpowiadają silikony w składzie już na samym początku. Skład nie zachwyca, mimo to mi nie zaszkodził. Nie wiem jak będzie u cer ze skłonnością do zapychania, ale ja bym nie ryzykowała. Cenowo jest przyzwoicie, bo nie kosztuje majątku. Serum miło wspominam, ale więcej nie skuszę się na nie, wolę naturalne produkty, choćby serum babci Agafii.


A wy miałyście do czynienia z tym kosmetykiem? :)
Jak wrażenia?


Pozdrawiam, Kasia.